Hej,
Ja znów mam mini wpis do swoich albumików-pamiętników. Tym razem jest kobieco.
Niby o kawie, a tak naprawdę o tym jak fajnie czasem poczuć się pięknie i wyjątkowo.
I choć piszę o everyday pleasures (a jest nią kawa), to rzadko maluję paznokcie. I właśnie dlatego tamtego dnia musiałam sobie zrobić małe selfie dłoni ;) Bo czułam się tak bardzo wyjątkowo ^^
Tymczasem w Spuchlikowie nikt nie próżnuje. Małe zajawki już niebawem :)
Co prawda, nie o ustach mowa w moim wpisie albumowym, ale.... zostawiam Wam wiersz Poświatowskiej ;)
Nosicie szminkę w kieszeni? Ja w torebce zawsze, choć niemal nigdy ust nie maluję.
***
„Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę,
to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni,
gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich
oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem
żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści,
które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi
potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu
przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu.
I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają
nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd
wiem, że masz bardzo piękne usta.”
to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni,
gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich
oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem
żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści,
które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi
potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu
przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu.
I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają
nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd
wiem, że masz bardzo piękne usta.”
Weekendowe Ukochy!
M.
I jakoś się wzruszyłam. Bo Ty potrafisz z drobiazgów codzienności wyczarować piękno i jeszcze tak pięknie o nim opowiedzieć. Pozdrowienia od tej, która w torebce nie ma szminki ani lakieru, ale zawsze ma książkę...
OdpowiedzUsuńAch kochana, Ty jak coś skomentujesz to już nie wiem, gdzie oczy podziać :) Szminkę w torebce noszę od około 3 lat. Użyłam jej jakieś 3 razy ;) Ale to dlatego, że to taka szminka na dzień pt. zawojuję świat, co tylko w sumie powinno mnie smucić, że tak rzadko ten świat wojuję ;)
UsuńZa to książkę też mam zawsze. Ostatnio częściej czytnik, bo lżejszy. No i używam częściej niż szminki ;)
Buziaki! :*
Oj jak ja dobrze rozumiem co piszesz :) prawie jak o mnie. Ja i kawa to para nierozłączna. W torebce mam szminke lub jakiś błyszczyk ale chyba po to żeby mieć :) bo do użytku rzadko kiedy. Noszę jeszcze kredkę do oczu lyb eyeliner ( to akurat dla mnie ważne bo bez pomalowanych oczu czuję się jak "śmierć na urlopie" ). A pomalowane paznokcie to taki mój synonim kobiecości. Kocham czerwienie i róże i od jakiegoś czasu staram się mieć pomalowane tak często jak się da. Bo lubię, tak własnie dla siebie :)
OdpowiedzUsuńświetny wpis! :*
OdpowiedzUsuńps. ja już nawet ze sobą nie noszę błyszczyków w torebce, zbędny ciężar. a Twoja szminka jeszcze zdatna do użytku po tych 3 latach? ;) :*
Ależ romantyczna strona Twojej osobowości się tutaj ukazała, o kobieto pełna niespodzianek :)
OdpowiedzUsuńWpis świetny i z tym selfie masz rację - a co, każda wyjątkowa chwila wymaga zachowania na dłużej, a Ty w dodatku pięknie ją oprawiłaś. No i króliczek niezmiennie uroczy :)
Fajny wpis i świetne zdjęcie! Lubię takie małe przyjemności :)
OdpowiedzUsuńFajne to zdjęcie, takie kobiece, ślicznie je ubrałaś.
OdpowiedzUsuńSzminkę zabieram do torebki tylko na wyjątkowe okazje, czyli prawie wcale. Zawsze za to mam przy sobie gumy, ale te do żucia :P
aaaa....ja to ZAwSZE mam w torebce...bałagan! ;-D Zajawki, zajawki, zajawki! CHCĘ ZAJAWKI!!!!!!!!;-d
OdpowiedzUsuńWiersz mnie urzekł, jak mało który... Co do pomadki, to ja wcale z niej nie korzystam, nawet z ochronnej! Nie lubię tego uczucia "czegoś" na ustach ;) A praca bardzo mi się podoba - taki kobiecy misz-masz :)
OdpowiedzUsuńPięknie. Czerpanie przyjemności z małych rzeczy, to chyba największa przyjemność :)
OdpowiedzUsuńPrześliczny wpis!!! W mojej torebce jest "cały świat" - jako rzecze mąż :) Ale to, co jest potrzebne na już, zawsze wpada na sam dół :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Oj, mam podobnie, choć ja kawy musiałam odmówić dobry rok temu, odkąd przypałętała się pewna "przyjaciółka" dzięki której żołądek lubi dokuczać... Zamieniłam więc kawę na melisę i jakoś funkcjonujemy...Choć od czasu do czasu po prostu mam smaka i muszę kawusi się napić. Z pazurkami mam tak samo, na specjalne okazje, choć też nie zawsze, nooo, czasu nie mam, a to musi wyschnąć... Ust nie maluję, dopiero miesiąc temu na specjalna okazję kupiłam pierwszą w życiu szminkę i użyłam jej aż dwa razy ;)No ale za to bez "machniętych" oczu z domu nie wyjdę ;)
OdpowiedzUsuńładny :)
OdpowiedzUsuńU mnie pomalowane paznokcie to święto ;) A pomalowane paznokcie i do tego usta to już bardzo rzadkie szaleństwo :) Piękne pazurki! Ja wybieram ostatnio kolory neutralne, delikatne, ale to nie to samo, w końcu prawie tych kolorów nie widać ;P
OdpowiedzUsuńCo do pracy- kolejne świetne połączenie bieli, kraftu i koloru :) Teraz tak kobieco :)