sobota, 29 października 2016

#249 Małe przyjemności codzienności. Dla siebie

Hej, 

Ja znów mam mini wpis do swoich albumików-pamiętników. Tym razem jest kobieco. 
Niby o kawie, a tak naprawdę o tym jak fajnie czasem poczuć się pięknie i wyjątkowo.
I choć piszę o everyday pleasures (a jest nią kawa), to rzadko maluję paznokcie. I właśnie dlatego tamtego dnia musiałam sobie zrobić małe selfie dłoni ;) Bo czułam się tak bardzo wyjątkowo ^^

Tymczasem w Spuchlikowie nikt nie próżnuje. Małe zajawki już niebawem :)





Co prawda, nie o ustach mowa w moim wpisie albumowym, ale.... zostawiam Wam wiersz Poświatowskiej ;) 
Nosicie szminkę w kieszeni? Ja w torebce zawsze, choć niemal nigdy ust nie maluję.

***
Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, 
to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni, 
gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich 
oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem 
żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści, 
które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi 
potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu 
przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu. 
I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają 
nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd 
wiem, że masz bardzo piękne usta.


Weekendowe Ukochy!

M.



14 komentarzy:

  1. I jakoś się wzruszyłam. Bo Ty potrafisz z drobiazgów codzienności wyczarować piękno i jeszcze tak pięknie o nim opowiedzieć. Pozdrowienia od tej, która w torebce nie ma szminki ani lakieru, ale zawsze ma książkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach kochana, Ty jak coś skomentujesz to już nie wiem, gdzie oczy podziać :) Szminkę w torebce noszę od około 3 lat. Użyłam jej jakieś 3 razy ;) Ale to dlatego, że to taka szminka na dzień pt. zawojuję świat, co tylko w sumie powinno mnie smucić, że tak rzadko ten świat wojuję ;)

      Za to książkę też mam zawsze. Ostatnio częściej czytnik, bo lżejszy. No i używam częściej niż szminki ;)
      Buziaki! :*

      Usuń
  2. Oj jak ja dobrze rozumiem co piszesz :) prawie jak o mnie. Ja i kawa to para nierozłączna. W torebce mam szminke lub jakiś błyszczyk ale chyba po to żeby mieć :) bo do użytku rzadko kiedy. Noszę jeszcze kredkę do oczu lyb eyeliner ( to akurat dla mnie ważne bo bez pomalowanych oczu czuję się jak "śmierć na urlopie" ). A pomalowane paznokcie to taki mój synonim kobiecości. Kocham czerwienie i róże i od jakiegoś czasu staram się mieć pomalowane tak często jak się da. Bo lubię, tak własnie dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny wpis! :*
    ps. ja już nawet ze sobą nie noszę błyszczyków w torebce, zbędny ciężar. a Twoja szminka jeszcze zdatna do użytku po tych 3 latach? ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ romantyczna strona Twojej osobowości się tutaj ukazała, o kobieto pełna niespodzianek :)
    Wpis świetny i z tym selfie masz rację - a co, każda wyjątkowa chwila wymaga zachowania na dłużej, a Ty w dodatku pięknie ją oprawiłaś. No i króliczek niezmiennie uroczy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny wpis i świetne zdjęcie! Lubię takie małe przyjemności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne to zdjęcie, takie kobiece, ślicznie je ubrałaś.
    Szminkę zabieram do torebki tylko na wyjątkowe okazje, czyli prawie wcale. Zawsze za to mam przy sobie gumy, ale te do żucia :P

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaa....ja to ZAwSZE mam w torebce...bałagan! ;-D Zajawki, zajawki, zajawki! CHCĘ ZAJAWKI!!!!!!!!;-d

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiersz mnie urzekł, jak mało który... Co do pomadki, to ja wcale z niej nie korzystam, nawet z ochronnej! Nie lubię tego uczucia "czegoś" na ustach ;) A praca bardzo mi się podoba - taki kobiecy misz-masz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie. Czerpanie przyjemności z małych rzeczy, to chyba największa przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Prześliczny wpis!!! W mojej torebce jest "cały świat" - jako rzecze mąż :) Ale to, co jest potrzebne na już, zawsze wpada na sam dół :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny wpis. Oj, mam podobnie, choć ja kawy musiałam odmówić dobry rok temu, odkąd przypałętała się pewna "przyjaciółka" dzięki której żołądek lubi dokuczać... Zamieniłam więc kawę na melisę i jakoś funkcjonujemy...Choć od czasu do czasu po prostu mam smaka i muszę kawusi się napić. Z pazurkami mam tak samo, na specjalne okazje, choć też nie zawsze, nooo, czasu nie mam, a to musi wyschnąć... Ust nie maluję, dopiero miesiąc temu na specjalna okazję kupiłam pierwszą w życiu szminkę i użyłam jej aż dwa razy ;)No ale za to bez "machniętych" oczu z domu nie wyjdę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie pomalowane paznokcie to święto ;) A pomalowane paznokcie i do tego usta to już bardzo rzadkie szaleństwo :) Piękne pazurki! Ja wybieram ostatnio kolory neutralne, delikatne, ale to nie to samo, w końcu prawie tych kolorów nie widać ;P
    Co do pracy- kolejne świetne połączenie bieli, kraftu i koloru :) Teraz tak kobieco :)

    OdpowiedzUsuń