Co jakiś czas odchodzi.
Potem wraca. Trochę bardziej zmęczony, trochę bardziej przygarbiony. Oczy mniej mu błyszczą. Ale wraca.
Siadamy razem przy stole. Gorączkowo coś przynoszę, rozkładam, wybieram, składam, męczę się z sobą i z nim. Chcę nadrobić czas, gdy go nie było.
Sens.
Czuję, że znów odchodzi. A ja nie wiem, co mam robić. Czy w ogóle coś robić powinnam. Może pozwolić mu odejść, a samej poukładać swoje puzzle od nowa?
M.
Piękny tekst... piękny wpis... zachwycam się :)
OdpowiedzUsuńPoezja ❤️
OdpowiedzUsuńJeśli ten sens, o ktorym rozmawialyśmy... to ja go zlapię i wytłumaczę że nie może odejść. Że jest potrzebny, nie tylko Tobie. Jeśli ten sens czuje potrzebę jakiejś wędrówki, niech idzie, przewietrzy się, ale wróci :) bo bez niego byloby baaardzo pusto :)
OdpowiedzUsuń